piątek, 21 sierpnia 2015

Moja przygoda z Kapustkami.


   Już od dłuższego czasu wiedziałam, że gdzieś tam daleko za oceanem można sobie zaadoptować laleczkę Kapustkę. Moją pierwszą Kapustkę kupiłam sobie latem tego roku, okoliczności tego zakupu opowiem w innym poście - zapewniam Was że było śmiesznie :D
   Jednak moja przygoda z Kapustkami zaczęła się dopiero przy kolejnym zakupie Kapustek - okazja nie do odrzucenia. Stałam się mamą adoptującą na raz aż 6 Kapustek!!! Aukcja na e-bay (w Anglii, gdzie mieszkam) okazała się nie lada okazją do taniego zakupu - przepraszam - zaadoptowania laleczek :)
Czekałam na nie z utęsknieniem, aż w końcu nadszedł dzień dostawy a ja - musiałam iść do pracy :(
Po przyjeździe do domu czekała na mnie karteczka od kuriera w drzwiach:






Okazało się że pan kurier zostawił pudełko z moimi Kapustkami w czarnym koszu na śmieci!
Na szczęście kosz był pusty a powód dlaczego akurat kosz na śmieci jest bardzo praktyczny - nikt nie wpadł by na pomysł żeby ukraść coś akurat z kosza na śmieci a i mój czas zaoszczędzony - nie musiałam czekać na kolejną ( zaaranżowaną w razie nie odebrania pierwszej ) przesyłkę.

Tak więc pudełko z moimi Kapustkami nareszcie wylądowało w moich rękach :)




Oczywiście od razu po sfotografowaniu otworzyłam pudełko i oto co zawierało:




A tutaj już wszystkie moje Kapustki z pudełka:




Każda jedna słodzinka kochana! Czeka mnie dużo pracy zanim te laleczki będą wyglądały jak na Kapustki przystało. Na pewno opowiem w kolejnych postach jak przebiegało moje kapustkowe odszczurzanie". Zapraszam!


Aneta.









 

7 komentarzy:

  1. Witam. Jestem szczęśliwą posiadaczką Kapustek, w tym jednej uratowanej z końskiego pyska. To przemiłe laleczki. Marzy mi się chłopczyk.

    OdpowiedzUsuń
  2. Urocze pysiałki :-) Pomysł z koszem na śmieci genialny, choć w ogóle zadziwia mnie to zdjęcie karteczki od kuriera - w Polsce chyba jeszcze nie ma patentu na zostawianie paczek gdzieś w okolicy domu :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. przez chwilę zamarłam - kosz pusty jawił mi się
    jako niepowetowana strata - ale na szczęscie już
    wszystko jest dobrze, ufff...
    będę wypatrywać zatem dalszych losów niuń :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam serdecznie! Nie mam żadnej Kapustki...kto wie, może kiedyś mi się nadarzy jakaś adopcja, bo są rozkoszne i bardzo poprawiają humor!
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hi, these dolls have lovely faces :-). I don't own one, but saw a video of other collectors, not one is the same, that is so unique! Greetings!

    OdpowiedzUsuń
  6. One są prześwietne!!! Gratuluję:-)

    OdpowiedzUsuń